Strony

poniedziałek, 15 lutego 2016

Historia wrocławskiej muzyki metalowej - wersja tekstowa ;)


Choć nie wszyscy o tym wiedzą, Wrocław od zawsze wyróżnia się znakomitą i dynamiczną sceną muzyczną. Miłośnicy ciężkiego grania znajdą wśród wrocławskich zespołów rockowych i metalowych prawdziwe legendy, które przecierały szlaki na polskim, a czasem może nawet i światowym, gruncie.

Historia wrocławskiej sceny rockowej zaczyna się pod koniec lat 60. od kultowego psychodelicznego zespołu Romuald i Roman. Podobnie jak inne polskie zespoły rockowe tego czasu, choć cenzurowali swoje nagrania na płytach i ograniczali się tam do neutralnej tematyki, na koncertach grali covery kapitalistycznych (a więc demoralizujących) zespołów zachodnich, takich jak Led Zeppelin.

Romuald i Roman stali się inspiracją dla następnego pokolenia wrocławskich muzyków rockowych, które pod koniec lat 70. zafascynował punk rock. W 1977 roku Waldemar „Ace” Mleczko założył Poerocks, rozpoczynając punkową rewolucję na południu Polski. W krótkim czasie powstało wiele innych punkowych kapel, takich jak m.in. Sedes i Zwłoki, jednak moda na szybkie i krzykliwe granie dość szybko przeminęła, a młodzi muzycy zaczęli tworzyć bardziej ambitne zespoły. Do najbardziej znanych wrocławskich zespołów rockowych tamtych czasów należą rockowe zespoły CDN, Porter Band, bluesrockowe Easy Rider i Solid Body czy nowofalowe Klaus Mitffoch i Jan Kowalski.

Problemy, z jakimi borykały się ówczesne zespoły wrocławskie, były ogromne, ale zapał do grania jeszcze większy. Zdobycie dobrych instrumentów wymagało wielkiej przebiegłości i samozaparcia. Nauka gry odbywała się poprzez terminowanie w słynnym Jazz Klubie Rura, który był wówczas centrum muzyki zarówno jazzowej, jak i rockowej. Paradoksalnie, najmniejsze problemy były wówczas z promocją zespołów. Po pierwsze, było ich wtedy dużo mniej, a zainteresowanie koncertami dużo większe. Po drugie, zespoły nie atakujące otwarcie systemu komunistycznego mogły grać bez większych trudności, a dzięki festiwalom muzycznym i zainteresowaniu ze strony stacji radiowych, wielu z nich udało się wypromować. Oprócz Jarocina były organizowane dni rockowe - tzw. rockowiska, na różnych innych festiwalach, np. w Opolu czy w Sopocie.

Najważniejszym impulsem dla narodzin sceny metalowej we Wrocławiu okazały się dwa koncerty Iron Maiden w Hali Ludowej (obecnej Hali Stulecia) w 1984 i 1987 roku. Właśnie od połowy lat 80. zaczęły we Wrocławiu powstawać zespoły metalowe. Zespół hardrockowy Vincent van Gogh w 1986 roku rozpadł się, a na jego gruzach powstał Vincent, który grał już w stylu glam metalowym. Zespół stał się szybko jednym z najbardziej rozpoznawalnych wrocławskich zespołów metalowych, ale na swoją pierwszą płytę, której towarzyszyła kolejna zmiana stylu gry, musiał czekać kolejne sześć lat.

Inną słynną wrocławską formacją był, założony przez Ivara, znanego wrocławskiego muzyka i animatora sceny muzycznej, speedmetalowy zespół Test Fobii. Zespół w 1985 roku zajął pierwsze miejsce na festiwalu w Jarocinie, ale już w 1988 roku został rozwiązany. W tym samym roku część muzyków z tej kapeli wydała kasetę demo „Thrash Demo Live!” jako zespół thrashmetalowy Test Fobii - Kreon. Jako Kreon zyskali również duże uznanie wśród polskich fanów agresywnego grania.

Mniej medialnymi, choć nie mniej legendarnymi, wrocławskimi zespołami metalowymi tamtych czasów były speedmetalowy zespół Open Fire założony w 1985 roku oraz, powstały w 1987 roku, deathmetalowy zespół Magnus. Magnus wydali w 1989 roku doceniany dziś na całym świecie album „Scarlet Slaughterer”. Kaseta ta, być może ze względu na wyjątkowo agresywne brzmienie, miała problemy z komunistyczną cenzurą.

Fani muzyki metalowej w latach 80. byli zdecydowanie bardziej radykalni, niż później, podobnie zresztą, jak i członkowie innych subkultur, takich jak punkowcy czy depeszowcy. Nie było opcji, żeby zorganizować wspólny koncert punkowo-metalowy, bo by się pobili ze sobą. Wrogami mogli się okazać nawet członkowie własnej subkultury. Jeszcze w pierwszej połowie lat 90. były wśród metalowców grupki, które praktykowały „krojenie”, czyli okradanie innych fanów metalu z części ich, z trudem skompletowanej, garderoby albo z biletów na koncerty.

W PRLu zespoły rockowe i metalowe miały znacznie mniej możliwości grania koncertów, niż obecnie. Od 1956 roku w Pałacu Schaffgotschów we Wrocławiu przy ul. Kościuszki 34 funkcjonował klub studencki „Pałacyk”, który stał się z czasem kultowym miejscem. Można tam było poznawać muzykę rockową na cotygodniowych giełdach płytowych i oglądać koncerty na żywo. Koncerty były organizowane w domach kultury, takich jak Impart na Mazowieckiej, a od czasu do czasu też na Wzgórzu Partyzantów. Na początku lat 90. Mirek Madej, wcześniej gitarzysta Vincenta, organizował pierwsze koncerty na Wyspie Słodowej.

Gdy w 1992 roku zamknięto Jazz Klub Rura i ogłoszono, że budynek na Łaziennej, w którym się on mieścił, będzie wyburzony, Ace i Mały z Vincenta założyli kultowy klub Rocker, korzystając z pojawiającej się możliwości wynajęcia piwnic w budynku Polskiego Związku Głuchych. Nie byli to jedyni fani Rury, którzy otworzyli klub muzyczny, by załatać dziurę po kultowym miejscu. Jak opowiada Ace, w ten sposób powstały m.in. klub Rekwizyty i Samo Życie, założony przez Adama Langa.

Pierwsze lata po upadku komuny to też czas partyzantki dla nowopowstających wytwórni płytowych. Silverton to było dwóch facetów, którzy, zanim wydali wiele albumów Kata, debiut Vincenta, a także wrocławską punkrockową formację Sedes, kopiowali hurtowe ilości kaset z disco polo, bo na tym się najlepiej zarabiało.

Pod koniec lat 80. i na początku lat 90. funkcję „Pałacyku” dla subkultury metalowej pełnił sklep muzyczny w tzw. plastrach miodu, dziś już nieisteniejących blaszanych sześciokątnych budkach na ulicy Swobodnej. Sklepik spowodował, że te okolice stały się miejscem spotkań metalowej nastoletniej młodzieży. Będąc pod wielkim wrażeniem starszych wiekiem metali z kapel takich, jak Kreon czy Open Fire, nazwali to pokolenie Starą Gwardią, a siebie - żeby się podbudować - Średnią Gwardią. Określenie Stara Gwardia do dziś funkcjonuje wśród części wrocławskich metali.

Współcześnie subkultura punk przetrwała raczej tylko w sercach dawnych załogantów, którzy zresztą wyprodukowali w 2012 roku filmowy dokument „Za to, że żyjemy, czyli punk z Wrocka”. Wyrosła na jej gruncie subkultura hardcorowa jest, wg obserwacji Piotra Nowickiego, właściciela klubu Ciemna Strona Miasta, zwartą, parudziesięcioosobową grupą ludzi w podobnym wieku. Jak chodzi o subkulturę metalową, jej liczebność jest znacznie większa i trudna do oszacowania, i jest zdecydowanie wielopokoleniowa. Z tych i wielu innych powodów, mimo wyraźnego rysu subkulturowego, metale są dzisiaj we Wrocławiu generalnie dość słabo zintegrowani.

Wśród współczesnych wrocławskich zespołów metalowych możnaby wymienić m.in. takie kapele, jak Lost Soul, Sixpounder, Wölfrider, Crimson Valley, Esquarial, GMOCH, Sytris, InDespair, o.d.r.a. czy Black Smoke. Spośród wrocławskich zespołów rockowych najlepiej wypromowane obecnie są Trzynasta w Samo Południe, Katedra i Wolf & The Motherfuckers.

Dla zainteresowanych:
o punkach we Wrocławiu:

o najstarszych wrocławskich zespołach metalowych:
Seria filmów dokumentalnych (jest też odcinek o metalu):
Gnoiński, Leszek, i Wojciech Słota. 2008. Historia polskiego rocka. Discovery Historia.

Ciekawe książki w tym temacie:
Idzikowska-Czubaj, Anna. 2011. „Rock w PRL-u. O paradoksach współistnienia”. Wydawnictwo Poznańskie.
Lis, Wojciech, i Tomasz Godlewski. 2012. Jaskinia hałasu. Poznań: KAGRA.
Lizut, Mikołaj. 2003. Punk Rock Later. Wydawnictwo Sic!

czwartek, 11 lutego 2016

Przedpremierowa recenzja: "Age Of Anger" by Violent Strike

Na początek mały disclaimer: nie jestem wielką fanką thrash metalu. Nigdy nie rozumiałam, czemu oni zawsze się tak śpieszą! :P Kiedy dwa dni temu dostałam możliwość przedpremierowego przesłuchania pierwszego albumu wrocławskiej kapeli Violent Strike, byłam akurat w stanie metalowego upojenia wydawnictwem "Colored Sands" zespołu Gorguts. Wynika z tego, że poniższa recenzja pochodzi od zdeklarowanej fanki progressive technical death metalu, i należy mieć to na uwadze w czasie lektury. :P

Na album "Age of Anger" składa się osiem utworów, które z całą pewnością nie skrywają w sobie głębi przesłania. "Bar Disco Nightmare", "Bitches From Hell" czy "Friday Night" nie obiecują filozoficznych przemyśleń ani wywlekania przed słuchaczem humanitarnych kryzysów tego świata. Czy to źle? Uważam, że to właśnie dobrze. Słuchając zespołów takich, jak Obscura, Anata czy Beyond Creation, nasłuchałam się aż nadto pompatycznych tekstów, których podniosłość nie zawsze idzie w parze z głębią przekazu. Tutaj nie mamy żadnych tego typu przeintelektualizowanych, tudzież uduchowionych, aspiracji.

Violent Strike na tym albumie demonstrują, jak adekwatna jest nazwa ich zespołu. Wszystkie utwory mają bardzo energiczne tempo, które w niektórych utworach, jak np. "Bar Disco Nightmare" sprawia wrażenie szaleńczej pogoni, a w innych, jak w "Demolition Squad", jest doprowadzone do kulminacji w postaci blast beats.

Muzyka Violent Strike wpisuje się w bardzo wąsko określoną stylistykę. Nie jest to thrash metal "dla mas", jak Metallica czy Megadeth. To ten typ thrash metalu, w którym jak zwolnisz na więcej, niż 10 sekund, wypadasz z gry. Violent Strike grali już w swojej karierze covery Slayera i Sepultury. Przypominają też w bezkompromisowej auralnej rzeźni zespoły takie, jak Overkill czy Nuclear Assault. Taka wąska formuła grania sprawia, że ryzykują, że wszystkie ich utwory będą brzmieć podobnie, a każdy jeden będzie monotonny. Nie, żeby fanom muzyki metalowej to akurat miało koniecznie przeszkadzać (=> Motörhead).

Jak w związku z tym Violent Strike urozmaicają swoje utwory? Wykorzystując wszystkie dozwolone chwyty. ;) Poprzez zmienną dynamikę utworów, jak np. w utworze "Friday Night", czy poprzez zmiany rytmu, na co warto zwrócić szczególną uwagę w wyjątkowo chwytliwej końcówce "Get The Fuck Out". Szczególnie interesujący pod względem urozmaiconej kompozycji jest utwór "Demolition Squad". Przy zaczynającej się około drugiej minuty solówce gitarowej, pozostałe instrumenty towarzyszą bardzo umiejętnie gitarze, wzmacniając jej przekaz, gdy to stosowne, a wycofując się w innych momentach. Koniec solówki i przejście do zwykłego łojenia umiejętnie akcentuje wokal.

Praca wszystkich instrumentów jest na wysokim poziomie. Gitary elektryczne mają w czasie (bardzo fajnych) solówek brzmienie wyróżniające się na tle uogólnionego jazgotu, dzięki czemu bardzo ożywiają całość utworów. (Jako słuchacz prog deathu i stonerowych odlotów ubolewam jedynie, że solówki trwają zazwyczaj bardzo krótko! ;) ) Obaj wokaliści znają się na swoim fachu i być może potrafią dużo więcej, niż to słychać na albumie - rasp przechodzący płynnie w doskonały, wysoki wrzask pod koniec "Demolition Squad" był dla mnie prawdziwym zaskoczeniem.

Podsumowując, wrocławski Violent Strike odwalił kawał dobrej roboty i wszystkim, którzy poszukują wysokiej jakości narzędzi do torturowania swoich uszu, polecam ich "Age Of Anger". :) Pozostaje tylko mieć nadzieję, że album zostanie wydany raczej w bliższej, niż dalszej, przyszłości.

Reportaż radiowy o historii muzyki metalowej we Wrocławiu

Już myśleliście, że z UniZaMetem koniec, blog umarł, kaput. Ale nieee, nic z tych rzeczy! :P UniZaMet co prawda nie jest już audycją w Uniradiu i raczej nie będzie, bo Uniradio zakończyło swoją działalność. Ale blog został i niniejszym reaktywuję go z wielką pompą, kończąc zarazem mój ostatni związany z Uniradiem projekt: reportaż o historii muzyki metalowej we Wrocławiu!

To było prawdziwe wyzwanie. Kiedy w drugim semestrze mojego uczestniczenia w warsztatach Uniradia dowiedziałam się, że mamy zrobić reportaż, myślałam, że to jakieś żarty. Tyle roboty! No ale jak się przełamałam, to stwierdziłam, że nie będę tylko ROBIĆ reportażu, ale że go ZROBIĘ. Ot co. I zrobiłam. Reportaż w swojej zasadniczej formie został ukończony 15 lipca 2015 roku, jednak całkowity czas produkcji należy liczyć począwszy od pierwszego wywiadu, który przeprowadziłam 8 kwietnia 2014 roku, aż po ostatnie poprawki, które nanosiłam w wersji skróconej 28 stycznia 2016 roku, a w wersji dłuższej 9 lutego 2016 roku. No. Jak się uprze i zaprze, to już przepadło. ;)

Ale udało się. Reportaż w wersji skróconej i wypolerowanej został wyemitowany 8 lutego 2016 roku w Radiu Wrocław Kultura!!! :D Reportaż w wersji skróconej do jednej dwudziestominutowej części znajduje się w internetowym archiwum Radia Wrocław Kultura:
http://www.radiowroclaw.pl/articles/view/49373/Wroclawska-muzyka-metalowa-teraz-i-wczoraj-reportaz

W reportażu usłyszycie:
- Waldemara „Ace” Mleczko – znanego wrocławskiego muzyka, członka zespołu Vincent,
- Ivara – znanego wrocławskiego animatora sceny muzycznej, muzyka znanego m.in. z Testu Fobii oraz właściciela sklepu muzycznego Rocky w Feniksie,
- Piotra „Siwego” Nowickiego – wieloletniego członka subkultury metalowej i właściciela klubu Ciemna Strona Miasta,
- Pochecia i Katza - członków znanego wrocławskiego zespołu Trzynasta w Samo Południe,
- Szymona Rymuta – wieloletniego członka wrocławskiej subkultury metalowej.

Poniżej znajduje się wersja sprzed cięć, w której jest poruszonych trochę więcej wątków. :)

Część 1:

Część 2:


Utwory wrocławskich muzyków wykorzystane w tej oraz w skróconej wersji reportażu możecie odsłuchać na tej playliście:


W reportażu dodatkowo wykorzystałam następujące utwory:
- Iron Maiden - The Trooper
- TSA - Marsz Wilków
- Manowar - Brothers of Metal

W znajdującej się na tym blogu wersji rozszerzonej w części poświęconej współczesnym klubom rockowym i metalowym we Wrocławiu pojawiają się ponadto fragmenty tych utworów:
- Kiss - I Wanna Rock N Roll All Night
- Yugopolis & Maciej Maleńczuk - Ostatnia nocka
- Krzysztof Krawczyk - Byle było tak

......................
(link do "wersji tekstowej" podsumowującej i uzupełniającej ten reportaż)